Dostępnik o projekcie ustawy o dostępności produktów i usług
Jest sobie taka dyrektywa o dostępności produktów i usług. Powinna być też polska ustawa realizująca tę dyrektywę. Powinna być już od prawie 2 lat.
Ja już mam tak, że jak tylko coś ważnego się dzieje w dostępności, to ja lecę. Na 19 marca zaplanowane jest pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zapewnianiu spełniania wymagań dostępności niektórych produktów i usług przez podmioty gospodarcze (druk nr 241). To właśnie jest ta ustawa transponująca dyrektywę o dostępności produktów i usług. Zgłosiłem się na to posiedzenie i będę czujny.
Historia tego projektu jest długa. Powinna być uchwalona najpóźniej w czerwcu 2022 roku, ale przecież było tyle innych ważnych projektów… Projekt przewalał się przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, Radę Ministrów, Rządowe Centrum Legislacyjne i po innych urzędach. Kilka razy odbywały się konsultacje publiczne. Ostatnim razem Przygotowaliśmy z Kasią Roszewską i Alkiem Waszkielewiczem 30 stron uwag do projektu. To wciąż tylko projekt, ale raczej nie zmieni się fundamentalnie, a tylko w szczegółach. Postaram się zatem opowiedzieć skrótowo, czego można się po tej ustawie spodziewać.
Jakie produkty i usługi obejmie ustawa?
Lista nie jest zbyt długa, ale za to napisana w skomplikowany sposób. Pozwolę sobie na uproszczenie, chociaż oczywiście obawiam się zarzutów o nieprecyzyjność.
Komputery i inne urządzenia konsumenckie wraz z systemami operacyjnymi. Zatem komputery stacjonarne, przenośne, tablety, smartfony.
Terminale płatnicze i samoobsługowe. Chodzi tu między innymi o bankomaty, biletomaty, infokioski i podobne urządzenia.
Dekodery multimedialne, na przykład takie od telewizji cyfrowej, satelitarnej i sieciowe.
Czytniki książek elektronicznych.
To były produkty, a teraz usługi:
Telekomunikacyjne, czyli telefonia, internet i pewnie coś jeszcze.
Usługi medialne, czyli na przykład wideo na żądanie, telewizja naziemna, kablowa, czy satelitarna.
Towarzyszące transportowi pasażerskiemu na ziemi, pod ziemią, w powietrzu i na wodzie. Jednak ta dostępność ogranicza się do takiej cyfrowej, czyli stron internetowych, aplikacji mobilnych, biletów elektronicznych itp.
Bankowość detaliczna, czyli taka dla zwykłych ludzi.
Rozpowszechnianie książek elektronicznych.
Handel elektroniczny, czyli platformy sprzedażowe.
Wygląda to nieźle, ale mina rzednie gdy zajrzymy do wyłączeń. A jest ich sporo. Po pierwsze - ustawa w ogóle nie dotyczy mikroprzedsiębiorstw. Przypomnę że to takie, co zatrudniają mniej niż 10 osób i mają przychody poniżej 2 milionów Euro. Jak dla mnie to dość duża kwota.
Po drugie - wyłączeniu podlega mnóstwo firm prowadzących transport pasażerski. Ja tego nie rozumiem, a jednocześnie wiem, że to może być problem. Wie to zresztą każdy, kto próbował jeździć niehumanitarnymi busami na prowincji. Pominę pogardliwym milczeniem wyłączenie numer 3, które otwiera nie tyle furtkę, ale wielką bramę do interpretacji niezgodnych z celem tej ustawy. Kto ciekaw, może sobie doczytać.
Dalej długa lista definicji i wymagań dla konkretnych produktów i usług. Pewnie trzeba je uważnie przejrzeć, ale cytować nie ma wielkiego sensu. Jest to wszystko bardzo długie, precyzyjne i nudne. Możesz jeszcze przeczytać art. 21, który wskazuje przedsiębiorcom, jak mogą się wymigać z zapewniania dostępności.
Jakie ma właściwie obowiązki przedsiębiorca?
Głównie jest to robota papierkowa. Musi skontrolować swój produkt pod kątem zgodności z ustawą, a potem przygotować dokumentację, czyli przynajmniej opis produktu i normę sharmonizowaną, z którą ten produkt jest zgodny. Potem musi przygotować deklarację zgodności, a jeżeli produkt uznaje za dostępny, to na produkcie lub opakowaniu umieszcza oznaczenie CE. Potem jeszcze dodatkowe informacje na produkcie, opakowaniu lub w innym dokumencie i prawie gotowe.
A jeżeli “poweźmie uzasadnioną wątpliwość” co do zgodności produktu… Uwielbiam ten prawniczy żargon. Musi to zgłosić, opisać i w ogóle współpracować. Podobnie jest z dystrybutorami, importerami i usługodawcami, ale tego to ja już nie będę wyjaśniał.
Co może zrobić klient?
Klient, czyli po prawniczemu konsument, może złożyć skargę do przedsiębiorcy, że produkt lub usługa nie jest dostępna. I to ten przedsiębiorca rozpatruje skargę. Wygląda to jak składanie reklamacji. Na odpowiedź klient czeka 30 dni lub dłużej, wedle uznania przedsiębiorcy. A i jeszcze musi pamiętać o wszystkich obowiązkowych elementach skargi. Może się też odwołać od decyzji przedsiębiorcy.
Nadzór rynku
No właśnie - tutaj pojawiają się instytucje nadzoru rynku. Głównym jest prezes PFRON, ale są też wyspecjalizowane.
Prezes UKE ma odpowiadać za większość sprzętu, czyli komputery, tablety, dekodery, czytniki książek i systemy dystrybucji książek elektronicznych.
Minister Cyfryzacji za handel elektroniczny.
Rzecznik Finansowy za usługi bankowe.
Wojewódzcy Inspektorzy Transportu Drogowego za cyfrową otoczkę autobusowego transportu pasażerskiego.
Prezes UTK robi to w kontekście transportu kolejowego.
Prezes ULC analogicznie w transporcie lotniczym.
W przypadku transportu wodnego różne inne urzędy zajmujące się tym, co wozi ludzi po wodzie.
Czy w tych urzędach są kompetencje do oceny dostępności, zwłaszcza cyfrowej? Poza UKE i ministerstwem cyfryzacji - powziewam uzasadnione wątpliwości. Ale co ja tam wiem…
Potem mamy bardzo długi kawałek ustawy opisujący kontrole, pobieranie próbek, sporządzanie protokołów i inne rzeczy, które mogłyby spokojnie znaleźć się w rozporządzeniu, zamiast wypychać ustawę do monstrualnych rozmiarów.
Kary i okresy przejściowe
Wreszcie to, co może Cię najbardziej zainteresować najbardziej - sankcje. Owszem są w ustawie sankcje. Producent może dostać zakaz dystrybucji produktu na 180 dni. Podobnie jest z usługodawcą, importerem i dystrybutorem. W szczególnych sytuacjach mogą dostać karę w wysokości 10-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Przypominam, że ustawą są objęci tylko duzi przedsiębiorcy. Chyba najboleśniejszą karą może być dla niektórych brak oznaczenia CE, co właściwie uniemożliwia eksport do innych krajów Unii Europejskiej.
Na koniec okresy przejściowe. Jeżeli ktoś wprowadza do obrotu produkty i świadczy usługi obecnie, to może mieć w nosie dostępność do 2030 roku. A jeżeli dotyczy to terminali, to kupując je teraz, może mieć spokój nawet przez 20 lat. No ja chyba tego już nie dożyję.
Znęcam się nad tą ustawą, bo czuję rozczarowanie. Powziąłem uzasadnione wątpliwości, że ona zmieni cokolwiek w przewidywalnej przyszłości. Spodziewam się martwego przepisu. Jeżeli się pomylę, to się ucieszę.
Wieści o dostępności
Poznański Snowdog zaprasza na kolejne spotkanie o dostępności. Tym razem o Jasnopisie i prostym języku oraz o alfabecie Braille'a. Tutaj szczegółowy plan.
Za kilka dni znowu pokażę do testowania Prostownik. Jeżeli nie wiesz, to takie narzędzie do upraszczania tekstu oparte - a jakże - o sztuczną inteligencję. Pewnie zrobię to tym razem na Discordzie, bo w końcu mam prawie martwy kanał Dostępnika:)
AutomaticA11y już jest niemal ukształtowany. Po kolei pokazuję prelegentki i prelegentów wraz z tematami ich wystąpień. Póki co - wszystko jest w porządku, jak powiedział pewien górnik podczas spadania do sztolni. Do końca marca możesz się jeszcze zgłosić za pomocą formularza na stronie AutomaticA11y. Potem zamykam formularz i otworzę go dopiero w maju, o ile będą jeszcze wolne miejsca. Ja nadal nie wiem, co będę pokazywał, bo tyle jest tych fajnych rzeczy. Przecież się nie rozerwę.
Mój ebook o WCAG 2.2 trafił do kolejnych osób, więc może też Cię skuszę. Przypominam, że polega to na tym, żeby zapraszać współpracowników, rodzinę i obcych ludzi na ulicy do subskrybowania Dostępnika. Kto zanęci 3 nowych subskrybentów - dostanie ebook. A jest też drugi próg, który na razie przekroczył 1 czytelnik i właśnie się z nim uzgadniam. Namówił 7 osób, za co będzie miał niewątpliwą radość pogadać ze mną o dostępności przez 2 godzinki. Tak więc - do dzieła!
I to by było na tyle. Mamy piękną wiosnę tej zimy, więc pewnie będziemy mieli lato na wiosnę. A co będzie latem? Życzę Ci dobrej klimatyzacji, która nie zużywa prądu. A na razie - do następnego miłosnego listu.