Dostępnik o certyfikatach porządnych i takich trochę mniej
Sam zamieszałem, to teraz muszę odmieszać. Spróbuję wyjaśnić dlaczego jedne certyfikaty są dla mnie wartościowe, a inne wątpliwe. I może na jakiś czas zapomnę o tym temacie.
Ostatnio Dostępnik, a właściwie to ja miałem przerwę. Praca przy Szkole Dostępności Cyfrowej wyczerpuje mnie czasowo i wysiłkowo. Pisząc prościej - nie miałem ostatnio siły, żeby pisać, chociaż było o czym.
Jednak jakoś znowu przewijał się u mnie temat certyfikacji i certyfikatów, więc uznałem że jednak warto coś na ten temat napisać.
Ja sam w tym trochę namieszałem, bo do jednych certyfikatów zachęcam, a do innych zniechęcam. Zdaję sobie sprawę, że możesz się w tym pogubić, więc jestem w obowiązku rozjaśnić trochę te mroki chaosu.
Czym jest certyfikat?
Słowo „certyfikat" samo w sobie znaczy niewiele. Najlepiej chyba opisać certyfikat jako potwierdzenie czegoś. Może to być potwierdzenie spełniania normy ISO 9001, umiejętności kierowania pojazdem, potwierdzenie autentyczności i wiele innych rzeczy.
Jednak słowa "certyfikat" używa się także w innych kontekstach. Może to być certyfikat ukończenia szkolenia, udziału w webinarium, uczestniczenia w konferencji. No i faktycznie - taki papierek też coś potwierdza, chociaż to raczej jest zaświadczenie. Takie spotykałem w działce dostępnościowej, więc pewnie też takie znasz. Jednak znaczenie ich jest różne, a główna różnica polega na tym, czy certyfikat jest wydany przez organizację, której pilnuje ktoś inny. Z tego punktu widzenia mamy tylko 2 certyfikaty z obszaru dostępności, a przynajmniej ja znam tylko te 2rodzaje. Przyjrzyjmy się im zatem.
Certyfikat dostępności
Ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami przewiduje proces certyfikacji dostępności. Taki certyfikat oznacza, że przedsiębiorca lub organizacja pozarządowa jest dostępna i może się tym chwalić, płacić nieco mniej do PFRON i dostać dodatkowe punkty w konkursach i przetargach.
Lista podmiotów certyfikujących jest jawna i można ją znaleźć na stronie Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. Aby znaleźć się na tej liście, musiały przygotować wniosek, metodyki audytów i wykazać ekspertów o odpowiednich kompetencjach. Wiem jak się to odbywa, bo sam przygotowywałem metodyki dla mojego pracodawcy, czyli firmy Certes.
Dodatkowo - jak taki podmiot coś narozrabia, to ministerstwo może odebrać mu uprawnienia do wydawania certyfikatów. Jest to zatem jakiś zorganizowany system, oparty o przepisy i kontrolowany, co daje gwarancję (lub coś w rodzaju), że certyfikacja będzie wykonana rzetelnie.
Certyfikaty kwalifikacji
Tutaj system jest bardziej rozbudowany i zawiera wiele elementów. Jest Zintegrowany System Kwalifikacji (ZSK) i ściśle z nim powiązany Zintegrowany Rejestr Kwalifikacji (ZRK). A w tym ZRK są kwalifikacje dotyczące dostępności. Między innymi jest taka dla osób koordynujących dostępność, audytorów dostępności stron internetowych i sporo innych. Tu też jest lista podmiotów uprawnionych do wydawania certyfikatów i nadzór nad jakością wszystkich procesów. Dokładnie wiadomo co należy zweryfikować, kto może to zrobić i jakimi metodami.
Podstawą prawną jest tu Ustawa z dnia 22 grudnia 2015 r. o Zintegrowanym Systemie Kwalifikacji. Wszystko możesz doczytać na stronie poświęconej temu systemowi. To właśnie kwalifikacje z tego systemu możesz zdobyć w Szkole Dostępności Cyfrowej. Jednak to już nie Certes będzie przeprowadzał walidację, czyli egzamin, tylko jakiś podmiot certyfikujący.
Każda kwalifikacja jest pilnowana przez konkretnego ministra. W przypadku kwalifikacji dotyczących dostępności cyfrowej jest to minister do spraw informatyzacji, czyli obecnie minister cyfryzacji.
Mamy zatem certyfikaty dla organizacji i dla ludzi. Są dokładnie opisane i oparte o przepisy ustaw. Ktoś to organizuje, nadzoruje i wkracza w razie potrzeby. Teraz zajrzyjmy do tej drugiej kategorii.
Inne certyfikaty
Po drugiej stronie znajdziesz certyfikaty zupełnie pozbawione systemu zarządzania jakością. Każdy może je wydawać i to bez wskazywania metodyki, wymagań, czy kompetencji wystawcy. Są na pewno łatwiejsze do zdobycia, ale ich wartość jest wątpliwa.
Można byłoby uznać, że co to szkodzi, bo przecież te certyfikaty też coś potwierdzają. Sęk jednak w tym, że tu pojawiają się patologie, na które jestem szczególnie wrażliwy. Pojawiają się bowiem certyfikaty, których wartość jest zerowa oraz podmioty sugerujące, że ich certyfikaty są znaczące, chociaż tak nie jest.
Najwcześniej, bo już ponad dekadę temu, spotkałem się z certyfikatami dostępnej strony. Przestrzegałem przed tym wynalazkiem, bo strona internetowa jest organizmem żyjącym i każda zmiana może sprawić, że certyfikat będzie fałszywy. Co więcej - zdarzały się sytuacje, gdy właściciel strony przewieszał certyfikat na zupełnie nowiutką stronę i był zadowolony. Nie staraj się o taki certyfikat, bo nic on nie znaczy. Oferujący wtedy takie certyfikaty mocno się sparzyli na nich i teraz wycofali się z tego.
Są też certyfikaty ukończenia szkoleń, z którymi mam pewien dylemat. Mogą przecież być dobrze przeprowadzone, wiedza i umiejętności sprawdzone, więc certyfikat może potwierdzać prawdę. Jednak taki certyfikat jest wartościowy, jeżeli zostanie dokładnie opisany, co taka osoba ma umieć. No i pozostaje jeszcze kwestia nadzoru jakości, którego zazwyczaj nie ma. Dlatego takie certyfikaty są nieodróżnialne i w jednym worze znajdziesz takie porządne i takie nic niewarte.
Są też certyfikaty sugerujące, że są ważne. Najczęściej ich sprzedawcy posługują się nazwami podobnymi do tych porządnych lub sugerują jakąś szczególną moc prawną. Tak może być choćby z certyfikatem audytora dostępności lub certyfikat zgodności z EAA, cokolwiek to znaczy. Takich certyfikatów nie przewiduje ani dyrektywa o dostępności produktów i usług, ani polska ustawa, która ją transponuje. A warto podkreślić, że za prawdziwość informacji o dostępności produktu lub usługi nie ponosi odpowiedzialności podmiot certyfikujący, tylko Ty. A w tym przypadku nie ma nawet do kogo się zgłosić ze skargą i pozostaje tylko droga sądowa.
Co robić i jak żyć?
Ja mam przekonanie, że i tak będziesz zbierać te certyfikaty. Nawet te bezwartościowe mogą komuś zaimponować, a zdobycie ich nie jest dużym wysiłkiem. Mam jednak potrzebę wskazania, czym kierować się w ocenie wartości konkretnego certyfikatu. Są to:
umocowanie prawne, na przykład ustawowe
precyzyjny opis, jakie wymagania trzeba spełnić
kto i jak nadzoruje jakość procesu certyfikacji
Może wtedy nie dasz się nabrać na plewy, gdy zobaczysz certyfikat wystawiony przez firmę Krzak sp. z o.o. I piszę to w trosce o jakość usług dostępnościowych, które bardzo mi leżą na sercu.
Wieści o dostępności
Październik to czas wyjazdów. Byłem już w Krakowie na Sensorycznie i na serio, a ten Dostępnik piszę w Opolu między dwoma dniami Targów dostępności. Postaram się opisać oba wydarzenia, ale to już w kolejnym Dostępniku.
Wojtek Kutyła odpalił, czy może raczej reaktywował swój blog. Tym razem bardziej o dostępności, a nie o UX. Zachęcam do zaglądania, bo dobrze pisze i ma duże doświadczenie. Nadal nie wiem, kiedy wyjdzie jego książka.
Dawno nie przypominałem, a może to Cię zainteresuje. Co miesiąc mamy takie spotkania towarzyskie ludzi z branży dostępności. Nazywamy je spotkaniami Izby Rzemiosła Dostępnościowego, ale to tylko taka żartobliwa nazwa. Spotykamy się na pogaduchy, bez konkretnego tematu, który i tak się pojawia w trakcie. Możesz jednak popytać, a może znajdziesz odpowiedzi u innych. Spotkania odbywają się w Google Meet. Mam nadzieję, że ten link zadziała, bo nie mam jak go przetestować. Zapraszam.
World Wide Web Consortium opublikowało dość istotny dokument pod nazwą Guidance on Applying WCAG 2 to Non-Web Information and Communications Technologies (WCAG2ICT). Zwracam Ci uwagę na ten dokument, bo to on będzie podstawą do aktualizacji normy EN 301549. Na tę aktualizację czekamy już ponad rok, czyli od opublikowania WCAG 2.2. Wygląda na to, że w końcu się doczekamy.
I to by było na tyle. Jeżdżę z miasta do miasta i ponownie dostrzegam, czym jest brak dostępności. Do zrobienia jest wciąż bardzo dużo. W tym miejscu ukłony dla Ani Żórawskiej za Festiwal kultury bez barier. W niedzielę byliśmy z Ewą i Stasiem na spacerze sensorycznym w Łazienkach królewskich, a potem w muzeum Polin. Było to naprawdę fajne doświadczenie. Dobrego dnia i tygodnia. A jeszcze na koniec przypominam, że możesz mi postawić kawusię, którą wypiję z mlekiem. I nie będę się przejmował uwagami kawonazistów.
Dzień dobry, ja w sprawie spotkań na Meets i pochodnych. Tym razem się spóźniałam, z tego co czytam w komentarzach, poza tym link i tak mi nie działa. Ale może by tak... Założyć polskie dostępnościowe miejsce na Slacku? (słyszałam, że Slack ma całkiem dobrze zrobioną dostępność, o wiele lepiej niż Discord). Takie forum istnieje w wersji międzynarodowej (web-a11y.slack.com) i daje możliwość na bieżąco konsultować się, wymieniać zdania, dyskutować, dzielić dobrymi i złymi praktykami.
Miejsce dobre zarówno dla żółtodziobów, jak i ekspertów.
I owszem, może Pan i Państwo mi odpowiedzieć: "no to kobieto załóż". Ale cóż z tego, że ja założę, skoro przecież nikogo swoim nieznanym nazwiskiem nie przyciągnę na ten kanał i cała akcja spali na panewce. ;)
Jacku, jak zwykle w punkt. I ja mam podobne odczucia względem certyfikatów. Co do samej procedury certyfikacji i kwalifikacji, mam wrażenie, że one praktycznie nie działają albo mało wiemy gdzie i ile zostało ich przeprowadzonych.